Handel winem przynosi ogromne zyski.
Na całym świecie.


A tam, gdzie są ogromne zyski, tam są ogromne pieniądze, a tam gdzie są ogromne pieniądze, to one grają pierwsze skrzypce, a dopiero później wysoka jakość i personalizacja produktu.

niedziela, 27 lutego 2011

TO WCALE NIE WINO, ALE BUSINESS JEST NAJWAŻNIEJSZY



Badania prowadzone w sieciach supermarketowych dowiodły, iż kolor niebieski jest bardziej przyjazny i lepiej się sprzedaje niż kolor zielony. Kiedy więc będziesz następnym razem w supermarkecie, zauważ jak niebieskie butelki powoli wypierają dotychczasowe, tradycyjne zielone.

Skoro więc, już stoisz przed bogato zaopatrzonymi półkami supermarketowego działu winiarskiego, znajdź chwilę czasu, weź do ręki butelkę dowolnego sauvignon blanc, i.... zdobądź się na chwilę refleksji.

Kiedyś, sauvignon blanc z Doliny Loary pachniało selerem i krzemieniem, włoskie – zielonym jabłkiem, nowozelandzkie – wiosennymi kwiatami. Nic takiego już nie ma miejsca. Otóż jakiego byś nie wybrał(a) sauvignon blanc, to będzie on smakował tak samo. Tak samo bez względu na kraj pochodzenia.

Dlaczego ?

Otóż grona sauvignon blanc bardzo dobrze dojrzewają (zwłaszcza w ciepłych klimatach), osiągając wysoką zawartość cukru gronowego. Niejednokrotnie służą one do wyrobu prostych win wytrawnych do szybkiego wypicia, fermentowanych w stalowych kadziach i szybko butelkowanych – trafiających na rynek kilka miesięcy po zbiorach. Liczy się czas; im szybciej wino trafi do butelek, tym niższe będą koszty. W laboratorium wyhodowano więc specjalny szczep drożdży zwany P-71, który świetnie się do sauvignon blanc nadaje – błyskawicznie radzi sobie z wysoką zawartością cukru, doprowadza do powstania 14,5% alkoholu nawet w niskiej temperaturze. Problem w tym, że P-71 jednocześnie nadaje winu łatwo rozpoznawalny zapach, podobny do woni lekko przejrzałego agrestu. Teraz wszystkie sauvignon pachną identycznie przejrzałym agrestem. Najgorsze, że wielu winiarzy zaczyna fermentować wina z innych szczepów z pomocą P-71. Hiszpańskie verdejo, niemiecki silvaner i chenin blanc z RPA zaczynają więc smakować jak sauvignon blanc. Technologia ułatwia życie, ale na pewnym poziomie sprowadza wina do wspólnego mianownika.
Cyt: W.Bońkowski, M.Bieńczyk, Wina Europy

Innymi słowy wina te, powoli przestają odzwierciedlać swój terroir, wielopokoleniowe tradycje winiarskie, ponad trzy tysiącletnie dziedzictwo kulturowe, stając się masowymi produktami konsumpcyjnymi podobnymi do proszków do prania czy też…COCA-COLI.


Z naszego, domowego podwórka, nieodparcie przychodzi na myśl różnica pomiędzy wędliną, przywiezioną od babci, prosto ze wsi, a kolorowymi, soczystymi i przyciągającymi wzrok wędlinami w supermarkecie. W zasadzie takie same, prawie identycznie wyglądające ( te w supermarkecie, nawet dużo ładniejsze ), ale jednak jakże inne. Różnią się one na przykład ( stosując terminologię degustacyjną ) aromatami i bukietem, a także after taste.

To jest dokładnie tak samo jak różnica pomiędzy SlowFood i FastFood.

Styl takich win wychodzi naprzeciw potrzebom gigantycznego rynku konsumenckiego, i równie gigantycznym sieciom sprzedaży i dystrybucji. Wychodzi również naprzeciw, a może przede wszystkim, panującej modzie.

Wina się zmieniają: ciężkie stają się coraz cięższe.

Wszystko wskazuje na to, iż coraz więcej win zmierza w kierunku podobnego stylu, przesuwając się nieubłaganie w kierunku strefy najcięższych win. Globalne ocieplenie, nowoczesne technologie, poparcie krytyków i komentatorów winiarskich, a także wzrastające znaczenie rynku win w USA, gdzie styl ten cieszy się największym uznaniem – wszystkie te czynniki sprawiają, iż ciężkie wina stają się jeszcze cięższe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz